środa, 6 lipca 2016

Rozdział 1

Rozdział 1

"Miecze, diabły i feniks" 

***

22 kwietnia, czwartek - popołudnie.
Akademia Kuoh, sala klubu Kendo.

- Haa! - warknęła młoda blondynka, wykonując znad głowy zamach bambusowym mieczem.
Stojąca naprzeciw niej czarnowłosa w odpowiedzi ugięła nogi i przesunęła się w bok, unosząc swój miecz pod ostrym kontem w szybkim bloku. W chwili uderzenia szybko przesunęła go do pionu, pozwalając broni przeciwniczki gładko zsunąć się i uderzyć w ziemię. Następnie wykonała błyskawiczną kontrę.
Wiedząc iż nie zablokuje uderzenia, jasnowłosa jedynie zamknęła oczy w oczekiwaniu na ukłucie bólu, które jednak nigdy nie nadeszło. Zaskoczona, ponownie spojrzała w stronę oponentki. Trzymany przez nią bambusowy miecz zatrzymał się zaledwie kilka milimetrów od jej szyi, by następnie delikatnie opaść na jej ramię i bezwładnie się po nim zsunąć.
Kruczowłosa westchnęła cicho, rozluźniła mięśnie i wyprostowała się.
- Nie powinnaś zamykać oczu, gdy widzisz nadciągający cios, Yuhara-san. - pouczyła ją, poprawiając swoje okulary. - Pozbywasz się w ten sposób ostatniej szansy na zwycięstwo.
- Mou... Prawda jest taka, że od samego początku nie miałam żadnych szans. - odpowiedziała ze zrezygnowaniem koleżance, opierając miecz kendo o ramię. - Od kiedy dołączyłaś do klubu, nie dałyśmy rady cię choćby drasnąć, nawet gdy próbowałyśmy w trójkę.
- Z takim nastawieniem muszę przyznać ci rację: nie miałaś żadnych szans.
- Ale mnie łapiesz za słówka, Saya-san... - parsknęła Yuhara.
Saya Kisaragi była piękną osiemnastoletnią dziewczyną o kształtnej figurze. Miała długie falowane czarne włosy związane w dwa kuce po bokach, ciemnoczerwone oczy i jasną cerę. Ubrana była w białe keikogi oraz czarne spodnie hakama - typowe ubranie do treningu kendo - a na nosie miała proste okulary w czarnej oprawce, będące nieodłączną częścią jej stroju.
- Saya-senpai, Yuhara-senpai! - zawołała nagle dziewczyna z grupy siedzącej na matach w kącie sali. Jedna z jej koleżanek nalewała właśnie gorącego naparu do tradycyjnych szklanic, zapożyczonych zapewne od Klubu Parzenia Herbaty. - Herbata już gotowa!
- Świetnie!
- Chwila przerwy nie zaszkodzi. - skwitowała Kisaragi.
Wraz z przewodniczącą odłożyły bronie na jeden ze stojaków pod ścianą, po czym podeszły i przysiadły się do pozostałych dziewczyn, biorąc do rąk kubki z naparem i włączając się w dyskusję.
Rozmawiały i plotkowały na najróżniejsze tematy, jak to nastolatki mają w zwyczaju, popijając raz za razem herbatę. Okazjonalnie któraś z nich rzuciła jakąś nowinką lub żartem, wywołując potok słów, bądź stłumione chichoty. Czas w przyjemnej atmosferze upływał im wyjątkowo szybko.
Jednak Saya równie wiele uwagi co do rozmowy przykładała do obserwacji zawieszonego na ścianie zegara. Wskazówki zbliżyły się do pozycji oznajmiające popołudnie, toteż w końcu przerwała trwającą dyskusję, wstając z maty.
- Przepraszam dziewczyny. Muszę się już zbierać.
- Już? - żachnęła z niechęcią któraś z przyjaciółek. - Zaraz miałyśmy wracać do treningu...
- Wybaczcie. - powtórzyła ze skinieniem głowy i odwróciła się, ruszając w stronę szatni. - Chciałabym zostać, ale obiecałam że dzisiaj...
Jej słowa zostały przerwane przez nagłe otwarcie głównych drzwi, które jakże typowo przyciągnęło uwagę wszystkich zgromadzonych. Przez nie do sali wkroczyły dwie nastoletnie dziewczyny.
- Hej~! - zawołały radośnie, machając na powitanie dłońmi.
- Katase-san, Murayama-san. - przewodnicząca Yuhara przywitała przyjaciółki swym "formalnym" tonem głosu.
Dziewczyny były ubrane w identyczne damskie mundurki Kuoh - białe koszule z czarnymi pelerynkami, zakrywającymi ramiona i górną część pleców, oraz krótkie spódniczki w ciemnym odcieniu różu. Była to jednak jedyna wspólna cecha ich wyglądu.
Murayama Ueda była siedemnastoletnią dziewczyną, o spiętych w dwa kuce kasztanowych włosach, ciemno żółtych oczach i jasnej cerze. Posiadała również imponująco duże piersi, bezsprzecznie największe w całym klubie Kendo.
Katase Shimizu również była siedemnastolatką, choć o kilka centymetrów niższą od rówieśniczki, mającą jasnoróżowe włosy do ramion, brązowe oczy i mleczną cerę. Miała także zgrabne nogi i wyjątkowo kształtne biodra, wypracowane zapewne na intensywnych treningach.
Można by wręcz powiedzieć, że figurowo dziewczyny wzajemnie się uzupełniały..
- Już wychodzisz, Saya-senpai? - zapytała zaskoczona Shimizu, dostrzegłszy że czarnowłosa kieruje się w stronę szatni.
- Mhm... Niestety, ale muszę się zbierać.
- A... nie mogłabyś chwilę zaczekać? - spytała tym razem Murayama, składając dłonie w geście uprzejmej, choć nieśmiałej prośby. - Znaczy, jeśli to coś ważnego, to nie przeszkadzamy! Tylko... jeśli miałabyś chwilkę, to mogłabyś z nami stoczyć jeden sparing? Prosimy~!
Czarnowłosa spojrzała na dziewczyny, westchnęła ciężko, skrzyżowała dłonie pod biustem i zamknęła swe ciemnoczerwone oczy, zagłębiając się w myślach. Po chwili ponownie obdarzyła je surowy spojrzeniem.
- No dobra... - westchnęła zrezygnowana. - Ale macie pięć minut żeby się przebrać, jasne?
- Dziękujemy! - zawołała szeroko uśmiechnięta Ueda, ruszając wraz z Katase biegiem do szatni.
Usta Sayi mimowolnie ułożyły się w drobny uśmiech.
- Eh... Kilka minut chyba mnie nie zbawi? - wyszeptała pod nosem, spoglądając w stronę okna. Jej oczy momentalnie zwęziły się w irytacji, dostrzegłszy ruch gałęzi jednego z krzewów. - No nie... Czy oni nigdy się nie nauczą?
Dziewczyna doskonale wiedziała, kto poruszył roślinnością na zewnątrz, lecz postanowiła zająć się tym później, dając im czas na zrehabilitowanie się i zniknięcie. Póki mogą.
Katase i Murayama wróciły w końcu do sali, przebrane w stroje treningowe, choć maski zapewniające bezpieczeństwo twarzy odłożyły na bok. Nie były jedyne, robiły tak wszystkie dziewczyny pojedynkujące się z Sayą. Po pierwsze, dlatego że ona sama owej maski nigdy nie ubierała, nawet pod przymusem. Po drugie, bo żaden z jej ciosów nie był kierowany w twarz.
Kisaragi natychmiast rzuciła im dwa bambusowe miecze z pobliskiego stojaka, załapała swój i ustawiła naprzeciw nich. Natychmiast przybrała swą pozycję bojową - wyprostowana, lekko rozstawiła i ugięła nogi, a miecz skierowała pionowo ku ziemi, równolegle do ciała.
Dziewczyny również się ustawiły i przygotowały - ugięły nogi i lekko pochyliły się do przodu, łapiąc bambusowe kije w obie ręce. Nerwowo uśmiechały się pod nosem, doskonale bowiem znały pozycję rywalki.
Saya wypracowała własny, unikalny styl walki. I choć z początku wszystkim jej pozycja oraz styl wydawały się wręcz krzyczeć arogancją i ignorancją, to szybko przekonał się, że nawet jeśli rzeczywiście tak było, to Kisaragi mogła sobie na to pozwolić - bowiem jej refleks i ruchy w ogóle nie przypominały ludzkich.
Podczas wszystkich dotychczasowych starć nikomu nie udało się jej nawet drasnąć. Nawet gdy próbowały w trójkę, to Saya wydawała się bez najmniejszych problemów rozpracowywać strategię przeciwników oraz ich słabe punty, eliminując rywalki jedna po drugiej.
Przewodnicząca Yuhara ustawiła się obok okna przy centralnej ścianie, naprzeciw wejścia. Rzuciwszy przelotnie spojrzenie każdej z uczestniczek meczu, uniosła rękę i opuściła ją z donośnym okrzykiem.
- Zaczynajcie!
Katase i Murayama bez chwili zastanowienia ruszyły w stronę czarnowłosej, trzymając drewniane miecze tuż przy podłodze. Gdy tylko zbliżyły się dostatecznie, Murayama wykonała szybkie, skośne cięcie z dołu. Saya zacisnęła prawą dłoń na rękojeści, po czym przyklękła i uniosła broń. Kij w momencie uderzenia nie zatrzymał się, a przesunął po prawie całej długości oręża, mijając dłoń czarnowłosej o nie więcej niż centymetr.
W tym momencie Katase wyprowadziła diagonalne cięcie z góry, od prawej. Czerwonooka nie tracąc czasu przeniosła miecz na drugą stronę, zatrzymując całą siłę ciosu. Ten moment wykorzystała Ueda by uderzyć z góry prosto w ostrze Sayi. Dziewczyna drgnęła pod siłą naporu obu przeciwniczek, lecz szybko przestawiła ostrze niemal do pionu, pozwalając obu mieczom uderzyć o podłogę. Następnie błyskawicznie wyprowadziła kontrę w postaci cięcia od dołu w stronę różowowłosej.
Shimizu okazała się jednak bacznie obserwować ostrze przeciwniczki, gdyż już w momencie rozpoczęcia ataku ustawiła swoje w poziomie. Atak nastolatki stracił większość siły i prędkości w uderzeniu, dając dziewczynom czas na odskok. Zarówno Katase jak i Murayama wzięły głęboki wdech, bez przerwy obserwując Sayę.
- Teraz...
- ...ruszy do ataku!
"Murayama jest silna i szybka, a jej ataki niemal perfekcyjne. Natomiast Katase braki w sile nadrabia zręcznością i szybką reakcją, co z kolei wspomaga jej defensywę." - podsumowała w myślach Kisaragi, ruszając powolnym krokiem w stronę przeciwniczek. Ten szybko jednak przekształcił się w trucht. - "W takim wypadku... muszę je zmylić!"
Gdy znalazła się dostatecznie blisko, wykonała skośne cięcie od dołu w stronę Katase. Ta bez chwili namysłu ustawiła miecz pionowo, blokując atak, lecz Sayi to nie zatrzymało. Delikatnie uchyliła się przed wykonanym z dołu cięciem Uedy, a następnie zrobiła szybki obrót, pozwalając broni ześlizgnąć się z ostrza Shimizu, by chwilę później z półobrotu wykonać oburęczny, diagonalny cios z dołu. Atak został jednak sparowany. Ostrze Kisaragi przesunęło się po broni różowowłosej, a jej ręce znalazły się na wysokości głowy Murayamy.
Brązowowłosa wykorzystała ten moment, wykonując silny, zamaszysty cios znad głowy w rękę przeciwniczki. Saya uśmiechnęła się delikatnie i wypuściła broń z dłoni, unikając ciosu, a następnie lewą ręką pochwyciła miecz i wykonała bardzo szybkie cięcie z obrotu, wymierzone w brzuch Uedy.
"Gdzie jest Katase?" - pomyślała, skupiając się na poszukiwaniu broniącej Shimizu. Nagle jednak jej ostrze zostało zatrzymane z głośnym stukiem. - "Co?"
Blokadą okazał się miecz Katase, która przeniosła się za przyjaciółkę i powstrzymała wymierzony w nią cios, tworząc lukę na kontratak.
Kisaragi zagryzła wargę i podrzuciła miecz wysoko w górę, unikając uderzenia. Potem podskoczyła, wybijając się z ramienia Murayamy i w powietrzu złapała broń prawą dłonią, lądując kawałek dalej.
Ruch wyglądał absurdalnie, wręcz nierealnie, jednak dziewczyn z klubu Kendo w ogóle już nie dziwił. Nie gdy był wykonywany przez Sayę.
"Heh... Niemal idealnie się uzupełniają." - zauważyła z zadowolonym uśmiechem. - "Gdy są w natarciu, atakują jednocześnie lub jedna po drugiej, chcąc zostawić mi jak najmniej czasu na kontrę. Z kolei gdy próbuję trafić najbardziej odsłoniętą Murayamę, to Katase blokuje moje ciosy i wystawiam się na kontry." - podsumowała, zaciskając obie dłonie na rękojeści. - "Ciekawe jak poradzą sobie z tym?"
- Nadchodzi! - syknęła brązowowłosa, widząc, jak Saya delikatnie ugina kolana. - Katase!
Kisaragi nie czekała na ruch dziewczyn i popędziła naprzód, wykonując potężne cięcie z góry w Uedę. Nim jednak jej atak dotarł do celu, został zablokowany przez Shimizu, która momentalnie wystąpiła naprzód. Murayama wykorzystała ten moment do wyprowadzenia szybkiego cięcia, które Saya po raz kolejny zdołała bez większych trudności uniknąć.
Nie chcąc dać przeciwniczkom czasu, czerwonooka po wykonaniu manewru momentalnie wznowiła atak. Tym razem były to jednak nieprzerwane serie szybkich cięć i uderzeń, wymierzone w Murayamę. W chwili gdy dany atak miał już trafić, był blokowany przez Shimizu i kontrowany przez Uedę. Widać było jednak, iż niższa z dziewczyn jest już zmęczona ciągłym parowaniem. Na jej twarzy pojawiły się krople potu i zaczęła lekko dyszeć. Podobnie zresztą było z Murayamą.
Widząc swoją szansę, Saya wykonała silne, diagonalne cięcie z dołu. Atak ponownie został zablokowany, a drewniany kij przejechał po broni różowowłosej i znalazł się nad ich głowami, gdzie nagle się zatrzymał. Kisaragi błyskawicznie obróciła ostrze w dłoni i wyprowadziła cięcie w dół, celując tym razem nie w brązowowłosą, a w jej przyjaciółkę.
"W końcu się odsłoniła..." - pomyślała, gdy jej miecz zmierzał w stronę potylicy dziewczyny. Nagle jednak jej czerwone oczy rozszerzyły się w szoku. - "Co?!"
Jej cios został zatrzymany. Jednak nie przez Katase, a Murayamę, która momentalnie obróciła swój miecz tak, że broń Kisaragi została przytrzymana na poziomie ud.
Wykorzystując chwilę nieuwagi Katase błyskawicznie wykonała silne cięcie znad głowy. Czarnowłosa odruchowo przeniosła prawą dłoń do ostrza i uniosła jego dolną część, wykonując blok rękojeścią i podpierając jednocześnie ostrze, by utrzymać siłę naporu Uedy.
- Niemożliwe! - jęknęła z niedowierzaniem różowowłosa.
- To też zablokowała?!
- Nie... ten cios był silniejszy niż sądziłam. - westchnęła cicho Saya
Widząc zaskoczone miny duetu, opuściła rękojeść. Drewniana broń Shimizu zatrzymała się nie na uchwycie broni, a na lewym ramieniu dziewczyny.
- W-wygrałyśmy?
- Chyba... tak. - zauważyła Ueda, zbytnio zaskoczona by okazać bardziej płomienną reakcję.
Pozostałe członkinie klubu, obserwujące cały sparing z boku, również znalazły się w szoku. Nawet przewodnicząca Yuhara jedyne co była w stanie zrobić, to w ciszy wpatrywać się w przyjaciółki z rozwartymi ustami.
- Auć... - syknęła nagle czarnowłosa, delikatnie dotykając i rozmasowując palcami trafione miejsce. - Ten cios był naprawdę cholernie silny...
- Wszystko w porządku, Saya-senpai? - zapytała zmartwiona Murayama.
Saya rzadko bowiem przeklinała, więc usłyszenie wulgaryzmu z jej ust musiało świadczyć, że atak Katase albo naprawdę był silny, albo trafił we wrażliwe miejsce.
- Tak... to nic.
- Przepraszam... trochę mnie poniosło. - przyznała cicho Shimizu.
Saya nie pozwoliła jej jednak się obwiniać i szybko zbliżyła się, kładąc na jej ramieniu dłoń w pocieszającym geście.
- Ależ skąd! Ten atak był wspaniały! - stwierdziła głośno z szerokim uśmiechem. - Tak się skupiłam na przełamaniu twojego bloku i wyeliminowaniu ze starcia, że kompletnie zapomniałam, iż Murayama także potrafi blokować. - zauważyła jakby lekko zawstydzona. - Sama chyba też ciągle się czegoś uczę.
- A-ale...
Saya nie pozwoliła Katase dokończyć swej wypowiedzi, wyciągając ku dziewczynom dłoń.
- Gratulacje! Katase, Murayama! - oznajmiła, ściskając kolejno dłonie różowo i brązowowłosej.
- My... dziękujemy, Saya-senpai!
- To był zaszczyt! - dodała od siebie jak zawsze energiczna Ueda.
- Nie musicie mi się od razu kłaniać... - odparła z delikatnym, jakby lekko nerwowym uśmiechem. Uciekając od nich wzrokiem ponownie dostrzegła ruch krzewów za oknem. - Oni naprawdę zaczynają mnie...
- Hmm? Coś się stało, Saya-senpai? - zapytała Katase.
- Tak... pewne trio idiotów. - warknęła cicho, pochylając się w stronę dziewczyn. Te najwidoczniej zrozumiały o co chodzi, bowiem ich oczy zakrył złowieszczy cień. - Wyjdźcie po cichu z sali i zakradnijcie się za budynek, gdy ja będę się przebierać.
- Saya-senpai! - Murayama westchnęła z niedowierzaniem. - Chcesz dobrowolnie pozwolić tym...
- Spokojnie! Nie jestem aż tak szalona! - przerwała jej, machając w zaprzeczeniu dłonią. - Jednak musimy mieć pewność, że was nie zauważą i nie zwieją. Dopilnuję więc, żeby ich uwaga była zajęta.
- Ale mimo wszystko...
- Nie zobaczą więcej, niż do tej pory... no, mam nadzieję. - zauważyła. - To akurat zależy od was... działajcie więc szybko, jasne?
- Tak jest. - potwierdziły cicho i ukradkiem opuściły salę z płonącą w oczach determinacją.
Tymczasem Kisaragi wkroczyła do szatni, pozostawiając w sali klubowej nieświadome niczego koleżanki, które powróciły do herbacianej przerwy. Szybko podeszła i otworzyła jedną z szafek.
Wewnątrz znajdował się kobiecy mundurek Kouh i bielizna na zmianę. Ubiór różnił się jednak od standardowych uczniowskich wersji dwoma elementami - dodatkową czarną koszulą na miejsce gorsetu i czerwoną kokardką zamiast czarnej.
Tymczasem na zewnątrz, trójka licealistów wręcz przyklejała się do ściany z ledwo widocznym otworem.
- Ooo~! Toż to Saya Kisaragi-senpai! - wyszeptał podekscytowanym głosem siedemnastoletni chłopak o czarnych włosach, Motohama, poprawiając okulary, jakby chciał się upewnić że obraz który widzi przez niewielką szczelinę w ścianie to nie fatamorgana.
- Nasze modlitwy zostały wysłuchane! Zostaliśmy obdarzeni przez niebiosa szansą obejrzenia nagiego ciała "Mrocznej Księżniczki Kuoh"! - zachwycił się cicho drugi, obcięty na krótko chłopak, Matsuda.
- Poważnie!? Posuńcie się i dajcie popatrzeć! - warknął trzeci, brązowowłosy chłopak, Issei, starając się przesunąć dwójkę przyjaciół. - Taka szansa to jak wygrana na loterii! Dajcie spojrzeć!
- He, he... Cycki Murayamy i tyłeczek Katase naprawdę są niezłe, ale to co znajduje się przed nami, to zupełnie inna liga... Saya-senpai całkowicie zasługuje na tytuł piątej najpiękniejszej dziewczyny w szkole! - dodał Motohama, widząc jak Kisagiri ściągnęła spodnie hakama, zostając jedynie w cienkich bawełnianych spodniach i bluzce. Następnie zaczęła powoli rozsuwać koszulę. - He he... Otwierają się bramy niebios, panowie!
- "Cycki Murayamy są niezłe", co?
- "Tyłeczek Katase", tak?
Cała trójka momentalnie zesztywniała i zadrżała, słysząc dwa damskie głosy, wręcz ociekające jadem. Niepewni i wręcz przerażeni odwrócili się.
Za nimi stały Katase i Murayama, zaciskając z całych sił palce na rękojeściach treningowych mieczy. Dookoła nich roztaczała się aura mroku.
- Eeee... My... My...
- To... To Issei nas namówił! - krzyknął przerażony Matsuda, wskazując na brązowowłosego.
- Hej! Teraz zwalacie winę na mnie!? Nawet nie miałem okazji niczego zobaczyć, w przeciwieństwie do was!
- Co do jednego mieliście racje, zboki... - wyszeptała Murayama. - Otwierają się przed wami bramy... tyle że piekieł! - ryknęła, robiąc wraz z przyjaciółką mocny zamach zza głowy.
- Litościii~!!!
- Aaaaaa~!!!
- Boooli~!!!
Tymczasem w szatni...
Słysząc krzyki bólu zboczonego tria Saya uśmiechnęła się usatysfakcjonowana, odetchnęła z ulgą i szybko zrzuciła z siebie bawełnianą koszulkę i spodnie, pozostając jedynie w czarnej koronkowej bieliźnie. Niespiesznie sięgnęła za plecy, rozpinając stanik, a niezgrabnymi ruchami bioder zsunęła majtki z nóg. Całkiem naga, sięgnęła do szafki po zamienną bieliznę.
Kilka minut później wyszła z budynku, natrafiając na powracające Katase i Murayamę.
- Musiało boleć. - stwierdziła z rozbawieniem.
- Należało im się... - syknęła rozeźlona Katase.
- Nie dość, że widzieli NAS nago, to jeszcze chcieli podglądać ciebie, Saya-senpai. - dodała obrzydzona Ueda.
- Nie zgłosiliście tego jeszcze dyrekcji?
- Jasne że zgłosiliśmy...
- ...ale dyrekcja zamiast ich wywalić dała im tylko jakieś kary. - dokończyła za przyjaciółkę Ueda.
- Rozumiem... - westchnęła ciężko, po czy odwróciła się i machnęła ręką na pożegnanie. - Cóż... ja się będę zbierać.
- Do zobaczenia, Saya-sen... - Murayamy zamilkła nagle w połowie słowa, gdy wzrok przykuła zbliżająca się osoba. - Hej, czy to nie jest...
- ...Kiba-kun? - dokończyła za przyjaciółkę różowowłosa.
- Cześć. - przywitał się jasnowłosy chłopak, uśmiechając się ciepło.
- H-hej, Kiba-kun. - odparła niepewnie jedna z dziewczyn.
Kisaragi jedynie spojrzała na niego przez ramię.
- Saya-senpai. Mogłabyś pójść ze mną na chwilę? - zapytał spokojnym tonem. - Rias-buchou chciałaby z tobą chwilę porozmawiać.
- Rias-san chciałaby ze mną mówić? - spytała wyraźnie zaskoczona. - O czym?
- Cóż... Musisz się jej sama zapytać.
- Trochę się spieszę...
- Rias-onee-sama rzadko rozmawia z kimkolwiek poza członkami klubu Okultystycznego lub Samorządem Szkolnym, Saya-senpai. Powinnaś przynajmniej dowiedzieć się, czego mogła chcieć. Drugiej szansy możesz nie mieć. - wyszeptała czarnowłosej na ucho Ueda.
- Eh... Niech będzie. - westchnęła ciężko Kisaragi. - Prowadź.
- Dziękuję.
- Do widzenia, Saya-senpai! - zawołały obie dziewczyny.
Czarnowłosa spojrzała jeszcze przez ramię i uśmiechnęła się do nich ciepło.
- Wystarczy po prostu Saya, dobrze?

Chwilę później.
Akademia Kuoh, budynek klubu Okultystycznego.

- Buchou, sprowadziłem ją. - oznajmił Yuuto, wkraczając za Sayą do pomieszczenia.
Wewnątrz oświetlonego świecami pokoju znajdowało się kilka osób. Drobna dziewczyna o białych włosach, uczęszczająca do pierwszej klasy liceum, siedziała na jednej z sof i jadła batonik. Przy stoliku stała czarnowłosa piękność o prawdopodobnie największych piersiach jakie Saya kiedykolwiek widziała, parząc herbatę. Natomiast przy biurku pod oknem siedziała szkarłatnowłosa dziewczyna o również obfitym biuście, pochodząca ponoć z Norwegii.
Koneko Toujou, Akeno Himejima i Rias Gremory.
- Dziękuję, Kiba-kun... - podziękowała domniemana Norweżka, wstając. - Witaj, Saya-san. Napijesz się herbaty? - zaproponowała uprzejmie, wskazując, aby usiadła na jednej z sof.
- Chętnie, tylko.... trochę się spieszę, Rias-san. - odparła szybko, siadając we wskazanym miejscu.
- Ah. Rozumiem, postaram się streszczać. - oznajmiła, gdy Akeno podała filiżanki z herbatą. - Saya-san, wierzysz w istoty nadprzyrodzone?
- Istoty nadprzyrodzone? - powtórzyła, biorąc mały łyk naparu. - Jak anioły czy demony?
- Mniej więcej...
- Tak, wierzę, ale... jeśli chcesz mnie zwerbować do swojego klubu Okultystycznego, to muszę cię rozczarować. - oznajmiła. - Zostanę w klubie Kendo.
- Rozumiem, ale nie do końca o to mi chodziło. Muszę cię zapytać... - przerwała, pochylając się w przód i opierając podbródek na splecionych dłoniach. - A gdyby tak okazało się, że istoty nadprzyrodzone żyją wśród nas? Nie chciałabyś wiedzieć o nich jak najwięcej?
- Hmm... Wielu rzeczy o demonach i innych stworach można się dowiedzieć ze świętych pism, mitów czy legend. Choć jeśli istnieją jakieś nieznane fakty, to chętnie bym o nich posłuchała. - oznajmiła z ledwo wyczuwalnym zainteresowaniem w głosie. - Jednak bardziej chciałabym się dowiedzieć, co próbujesz osiągnąć takimi bezsensownymi pytaniami, Rias-san?
- Cóż, widzisz Saya-san... - szepnęła szkarłatnowłosa, wstając. Z jej pleców natychmiast wyrosła para czarnych skrzydeł nietoperzy. - Zarówno ja, jak i pozostali członkowie klubu, jesteśmy diabłami.
Saya momentalnie drgnęła, napinając wszystkie mięśnie, a jej źrenice zwężyły się w szoku.
- Diabłami? - szepnęła niepewnie, wodząc oczami po pozostałych członkach klubu. - Oni też?
- Tak. - odparła Gremory, kiwając głową w stronę reszty.
Po kolei, każdy z nich rozwijał swoje skrzydła. Po krótkiej chwili wszyscy, z Rias włącznie, jak na zawołanie ukryli swe diabelskie atuty.
- W takim razie... po co mnie tu ściągnęłaś, Rias-san? - zapytała podejrzliwie. - Raczej nie tylko po to, by urządzić sobie pogawędkę o wspomnianych przeze mnie nieznanych faktach. Prawda?
- Oczywiście że nie. Widzisz... tak się składa, że poszukuję utalentowanych osób do mojego parostwa. - powiedziała Gremory, siadając z powrotem za biurkiem. - Ściągnęłam cię tu, bo przykułaś moją uwagę.
- Parostwa?
- Ah, tak... Zapominałam, że praktycznie nie znasz historii czy kultury diabłów. - zauważyła szkarłatnowłosa. - Postaram się streścić tak, byś znała najważniejsze fakty: wiele lat temu wybuchł konflikt, nazywany dziś Wielką Wojną. Była to batalia pomiędzy Trzema Biblijnymi Frakcjami - Aniołami, Upadłymi i Diabłami. Ostatecznie, z powodu strat, każda ze stron zaczęła się wycofywać z konfliktu. Pierwsi byli Upadli, z Grigori na czele, a jakiś czas później wojna zakończyła się białym pokojem. Anioły z Bogiem wycofał się, by zabezpieczyć Chrześcijaństwo przed innymi mitologiami, a Diabły, pozbawione przywództwa Czterech Maou, którzy polegli podczas wojny, musiały zadbać o swe przetrwanie. Przez jakiś czas trwała jeszcze wojna domowa między rodami Maou, którzy to chcieli kontynuować Wielką Wojnę, a ruchem oporu. Ostatecznie Maou zostali wygnani, a na ich miejsce wybrano czwórkę przywódców ruchu oporu. Później, by ratować naszą uszczuploną populację, jeden z tych diabłów, obecny Belzebub, stworzył Evil Pieces, Figury Zła. - zakończyła swój krótki wykład historii, pokazując Kisaragi figurę szachową. - Evil Pieces opierają się na szachach. Znasz mniej więcej zasady szachów, Saya-san?
- Tak.
- Świetnie! Więc jak mówiłam, Evil Pieces opierają się na szachach. - kontynuowała swój monolog. - Podstawą jest Król. Każdy Król może skompletować maksymalnie piętnaście sług, poprzez umieszczenie w ciałach konkretnych istot figury. Jedną Królową, dwie Wieże, dwa Skoczki, dwa Gońce, oraz osiem Pionków. Oczywiście, jeśli jedna figura nie wystarcza do przekształcenia danej osoby, można użyć ich więcej.
- Hmm... Mówiłaś, że szukasz utalentowanych osób? Dlaczego więc nie zwróciłaś się z tym do Katase i Murayamy? - zapytała podejrzliwie czarnowłosa. - Ich zdolności również są na wysokim poziomie, a dodatkowo, jak większość ludzi w szkole, uwielbiają cię, więc nie powinnaś mieć problemów z przekonaniem ich do swojej racji.
- Cóż... To prawda, ich umiejętności szermierki są na dość wysokim poziomie, ale nie interesują mnie takie zdolności. Jestem bardziej zainteresowana... "specjalnymi" talentami. - zauważyła, po raz kolejny splatając dłonie i opierając na nich podbródek.
- Specjalnymi? To znaczy?
- Ciężko powiedzieć. - stwierdziła. - Ale zwykle od osoby z takimi umiejętnościami można wyczuć wyjątkową aurę. Na przykład aurę energii magicznej, taką jaką czuję dookoła ciebie, lub aurę czystej mocy. Ktoś taki przeważnie posiada albo uśpione umiejętności, albo ukryte wewnątrz siebie Sacred Gear, Święty Dar stworzony przez Boga.
- Aha. Czyli... mam wyjątkowe moce? - zapytała niepewnie Saya.
- Albo Sacred Gear. I właśnie dzięki temu przykułaś moją uwagę. - powiedziała Gremory. - Saya-san, chciałabym, abyś dołączyła do mojego parostwa jako odrodzony diabeł.
- Cóż...
- Oczywiście, wiąże się to z pewnymi korzyściami. - podkreśliła szkarłatnowłosa. - Diabły cechują się sięgającą tysięcy lat żywotnością, wzmocnioną wytrzymałością oraz wyostrzonymi zmysłami. Potrafią widzieć w ciemnościach, oraz są w stanie rozumieć i mówić w wielu językach. Na dodatek odrodzone diabły trafiają pod opiekę danej rodziny, w moim przypadku Gremory, i jeśli ich panowie na to pozwolą, mogą wybrać sobie ziemię na terytorium rodziny na własność. Co o tym sądzisz, Saya-san?
- Odmawiam. - odparła krótko czerwonooka, kończąc pić herbatę.
Na chwilę w pomieszczeniu zapanowała kompletna cisza.
- Mogę... zapytać... dlaczego? - odezwała się niepewnie Rias.
- Bo lubię swoje dotychczasowe życie. - oznajmiła, wstając z sofy. - A poza tym... Coś mi nie pasowało z tym całym "kompletowaniem sług". Tym czymś była ta... przedmiotowość w tym zdaniu. - zauważyła. - Popraw mnie jeśli nie mam racji, ale czy stając się twoim "sługą" w rzeczywistości nie zostaję niewolnikiem?
- Ród Gremory uznaje swe swe sługi...
- Ale jednak prawnie, jeśli oczywiście posiadacie prawo, członkowie Parostwa są własnością Króla, czyż nie?
- Tak... ale...
- Poza tym czytałam Biblię i inne pisma, więc wiem, że Bóg i Diabły nie są przyjaciółmi... Właściwie to powinnam powiedzieć, że żadni bogowie nie darzą Diabłów przyjaźnią. Co oznacza, że musiałabym unikać wszystkich poświęconych miejsc. - zauważyła niechętnie. - Przykro mi, Rias-san, ale jak już powiedziałam, cenię sobie swoje dotychczasowe życie i nie mam w planach zmiany go.
- Eh... Rozumiem i szanuję twoją decyzję, Saya-san. - odparła zawiedziona szkarłatnowłosa, wyciągając niewielką karteczkę z namalowaną magiczną pieczęcią, którą następnie podała dziewczynie. - Jednak weź to. Na wypadek gdybyś kiedyś zmieniła zdanie lub potrzebowała pomocy.
Kisaragi jedynie spojrzała na kartkę i niechętnie ją przyjęła, po czym podeszła do drzwi i je otworzyła.
- Ah... Herbata była pyszna, Akeno-san. - skomplementowała wice-przewodniczącą, wychodząc z pomieszczenia. - Dziękuję.
- Ara, ara... To ja dziękuję za komplement. - odparła na odchodne Himejima. Gdy drzwi zamknęły się za Sayą, Himejima zwróciła się się do Rias. - I co teraz, buchou?
- Pozostaje jeszcze Issei...
Tymczasem Saya opuściła już ze stary budynek szkoły, służący teraz za kwaterę klubu Okultystycznego, i skierowała się do wyjścia z kompleksu szkolnego. Gdy opuściła teren szkoły i oddaliła się nieco od bramy, odwróciła się, spoglądając w kierunku w którym znajdował się stary budynek.
- Rias Gremory, co? - westchnęła. - Tonący brzytwy się chwyta.
W jej prawej dłoni pojawiło się kilka obracających magicznych pieczęci różnych wielkości, złożonych z przedziwnych runów. Każda pieczęć była pusta w środku, tworząc teoretycznie obracające się dookoła siebie pierścienie. Po krótkiej chwili zwiększyły one swoją objętość, otaczając Sayę, która następnie zniknęła wraz z symbolami.

22 kwietnia, czwartek - późne popołudnie.
Posiadłość Uzumaki na Hokkaido.
 
Przed wejściem do niedużej, stojącej nieopodal brzegu oceanu willi pojawiły się obracające wokół siebie magiczne pieczęcie i równie szybko zniknęły, pozostawiając po sobie dziewczynę w mundurku Kuoh o czarnych włosach.
Saya odetchnęła spokojnie, sięgając pod koszulkę. Wyjęła coś, co przypominało papierowy talizman, który następnie rozpadł się w nicość. Dziewczyna przez chwilę cieszyła się morskim powietrzem, odchyliwszy się w tył i zamknąwszy oczy, po czym bez zawahania ruszyła przed siebie. Otworzyła duże drzwi i wkroczyła do środka ogromnego dworu.
Przez chwilę krążyła po posiadłości. Weszła na piętro i minęła kilka zamkniętych pokoi i sal, aż w końcu dotarła do celu. Bez chwili zastanowienia i bez pukania weszła do niedużego pomieszczenia.
Na jego środku pokoju stał podłużny stół, przy którego dłuższych brzegach stały po dwie skórzane sofy nakryte puszystymi kocami, a przy każdym z krótszych stał jeden fotel.
Prostopadle do stołu, pod ogromnym oknem - jedynym w pokoju - stało zawalone dokumentami w najróżniejszych językach biurko z laptopem. Siedział za nim mający około dziewiętnaście, może dwadzieścia lat chłopak o blond włosach i błękitnych oczach, z trzema bliznami przypominającymi lisie wąsy na każdym policzku. Co jakiś czas przerzucał wzrok z dokumentów do komputera i z powrotem.
Saya od razu chciała się przywitać, ale przeszkodził jej rozbawiony damski głos.
- Nya~! Spóźniłaś się, Saya-chan! - miauknęła piękna kobieta, leżąca nago na jednej z sof.
Miała mlecznobiałą skórę i długie czarne włosy, z pod których wystawała para kocich uszu, natomiast z okolic jej pośladków wyrastał rozdwojony futrzany ogon. Po jej nagim ciele spływały krople wody, świadczące iż dopiero co brała kąpiel. Beztrosko przebierała w powietrzu nogami i ogonkami.
- Zatrzymało mnie parę spraw, Kuroka. - odparła beznamiętnie pogodnej kobiecie.
- Spraw? Jakich, nya~? - zapytała zaciekawiona, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej.
Wyraźnie nie przejmowała się swoją nagością nawet przy Sayi. Właściwie to była raczej rozbawiona, czując na sobie zazdrosne spojrzenie dziewczyny, wyraźnie skupione się na jej ogromne piersiach, które erotycznie odbiły się gdy wstawała. Ze złośliwym uśmieszkiem splotła dłonie pod biustem i skrzyżowała nogi.
- Zwykły sparing... i Rias Gremory. - wymieniła. - Nie myliłaś się. Faktycznie interesuje się jedynie osobami, które mają znaczący potencjał magiczny lub potężne Sacred Gear.
- Mówiłam, nya~! A... moja siostrzyczka? - zapytała znacznie ciszej.
- Shiro... Koneko? - poprawiła się, używając nowego imienia dziewczyny. - Większość czasu po prostu siedziała w ciszy, pałaszując słodycze, ale... będę szczera. - stwierdziła, spoglądając kocicy prosto w oczy. - Czasami widuję ją też w szkole. Wydaje się kompletnie wypruta z emocji.
- Rozumiem...
- Jedyną osobą, która ponosi winę za to, co ją spotkało, jestem ja i moja niekompetencja... - odezwał się do tej pory zajmujący dokumentami błękitnooki. Zdjął okulary i delikatnie przetarł palcami oczy, po czym spojrzał w stronę nagiej kocicy. - Kiedy nadejdzie czas, osobiście wytłumaczę wszystko Shirone. Nie naprawi to tego, co stało się na przestrzeni lat, ale... będzie to jakiś początek. Do tego czasu nie zamartwiaj tym, dobrze? - poprosił zatroskanym tonem, z ciepłym uśmiechem. - Wystarczy, że dręczyło cię to przez minione lata.
- Spróbuję. - odszepnęła zrezygnowana, lecz najwyraźniej rozpogodzona.
Blondyn widząc to uśmiechnął się słabo, a następnie zwrócił do drugiej dziewczyny w pokoju.
- Witaj, Saya. - przywitał się w końcu z Kisaragi. - I jak było?
- Cóż... nie licząc faktu, iż Rias-san ponownie zanudzała mnie wykładem historii, to w Kuoh na razie panuje spokój. - podsumowała, wyjmując otrzymaną od szkarłatnowłosej pieczęć. - Przy okazji... co mam z tym zrobić?
- Hmm... Na razie zatrzymaj. Kto wie, może kiedyś okaże się pomocna? - oznajmił, znacznie poważniejąc. - A zmieniając temat... Znalazłaś może jakiś ślad?
- Niestety jeszcze nie... Dobrze się ukrywa.
- Rozumiem. No cóż... Mam nadzieję, że znajdziemy ją zanim zrobią to Rias albo Sona. - oznajmił z nadzieją w głosie. - Oby do tego czasu nikt inny nie natrafił na jej leże...
- A w międzyczasie, Naruto... - czerwonooka zmieniła temat z uśmiechem, przykuwając uwagę chłopaka. - Znalazłam dla ciebie dwie kandydatki.

*********
Tak, to ja Robso98! Od razu przestrzegam że ten blog powstaje jako drugi, i nie ma gwarancji że będę go regularnie aktualizował - choć postaram się. Powstał przede wszystkim jako tak, nazwijmy to, upust nadmiernej weny. Plus to jedna z historii które dawno siedziały w mojej głowie więc...
Cóż, Naruto Rikudou Sennin dalej ma priorytet więc wiecie... Chociaż ta historia też wciąga xD
Dalej nie jestem pewien czy walnąć opcję że blog jest tylko dla 18+... Pikantne sceny będą pisane czarną czcionką, i dałem ostrzeżenie więc... Może nikt się nie przyczepi xD
No i oczywiście skomentujecie - komentarze motywują do dalszego pisania, więc nie żałujcie klawiatury xDD
A i Eren... Wszystkiego NAJLEPSZEGO~! Masz swój prezent urodzinowy!
Sayo